Do kogo pasuje agresja?

dodano: 
04.02.2009
komentarzy: 
1

W Rzeczpospolitej ukazał się wywiad Jarosława Stróżyka z profesorem Rafałem Ohme ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej. Rozmowa dotyczyła neuromarketingu i możliwości jego wykorzystania w kampaniach wyborczych.

Ohme stwierdza, że wykorzystanie badań neuromarketingowych pozwala przewidzieć na kogo naprawdę zagłosują wyborcy, nawet jeśli deklarują poparcie dla konkretnego kandydata. Podkreśla także, że prowadzone przez niego badania w trakcie kampanii wyborczej w 2007 roku ustaliły, że agresywny wizerunek Tuska irytował nie tylko wyborców PiS-u, ale także jego zwolenników. Profesor zauważa, że zmiana wizerunku lidera PO i zastąpienie agresji polityką miłości było strzałem w dziesiątkę. Dodaje, że poparcie wyborców dla Tuska nie było dla niego żadnym zaskoczeniem, ponieważ wcześniej neurobadania potwierdziły, ze właśnie taki wizerunek polityka kochają wyborcy.

Profesor przyznaje ponadto, że w przypadku Jarosława Kaczyńskiego ta strategia zapewne by się nie sprawdziła, ponieważ badania wykazały, że do niego agresja pasowała. Wyborcy PiS-u byli zadowoleni z jego wizerunku, jednak najważniejszym zadaniem było przyciągnięcie tych, którzy się wahali. „To co się stało z Jarosławem Kaczyńskim podczas rządów, sprawiło, że jego wizerunek negatywny był tak duży, iż reklama nie mogła w niczym pomóc” – wyjaśnia przyczyny porażki szefa PiS Rafał Ohme. (mk)

Źródło:

Rzeczpospolita, Jaki Tusk podoba się wyborcom, Jarosław Stróżyk, 04.02.2008, s.7
komentarzy:
1

Komentarze

(1)
Dodaj komentarz
04.02.2009
12:08:40
Jacek Grun
(04.02.2009 12:08:40)
To nie jest żadne odkrycie neuromarketingu. Samo stwierdzenie, że badania neuromarketingowe potwierdzają akceptację dla "polityki miłości" jest marketingiem neuromarketingu. To ma przyciagnąć klientów do firm operujących tym pojęciem. Poza niewielkim marginesem, jakim są zapiekli słuchacze wiadomego radia, ogólnie wszystkie społeczeństwa na świecie wolą spokój niż dzikie awantury i agresję. Media nie lubią, kiedy politycy ich atakują, a kiedy im schlebiają, stają sie ulubieńcami. W polskiej polityce tylko jest sporo przykładów. Gorzej, kiedy dochodzi do konfrontacji między tak artykułowaną polityką miłości a rzeczywistością. Gdyby PO na czele z premierem nie wiem jak afiszowała się teraz z ową polityką miłości (cóż za fatalne sformułowanie), to rzeczywistość temu zaprzeczy. Mowa o kryzysie. A i premierowi oraz jego ministrom coraz trudniej ukryć irytację, zdenerwowanie, nawet oznaki paniki kiedy wszystko nagle zaczyna się sypać. Niestety ani PO, ani PiS, nie mówiąc już o SLD nie mają spójnych programów marketingowych, tylko takie odbijanie się od ściany, do ściany. To jest albo wina kiepskich firm, które pracują na ich zlecenie, albo "nienauczalność" polskich polityków. Stawiam na jedno i na drugie. Spójrzcie jak zmienia sie wizerunek Łukaszenki (owocujący zniesieniem prawa wjazdu do UE dla oficjeli reżymu), ale dla niego pracuje Bell, mistrz świata, którego - jak sam mówi - klientami nie byli tylko bin Laden i Fidel Castro. A u nas to ciągle amatorszczyzna, czego najlepszym przykładem jest kosztowna i zupełnie nietrafiona kampania PiS. Moim zdaniem będą dalej lecieć w dół w sondażach.
Graficzne pułapki CAPTCHA
Wprowadź znaki widoczne na obrazku.
X

Zamów newsletter

 

Akceptuję regulamin