Leszek Miller obiektem kpin po wpadce na pierwszomajowym pochodzie

W trakcie transmisji z pierwszomajowego pochodu SLD i OPZZ bardziej dociekliwi obserwatorzy dostrzegli, że Leszek Miller nie nauczył się swojego przemówienia. Lider SLD korzystał z podpowiedzi działacza partii stojącego za jego plecami. „Ale beka!” – skomentował na Twitterze rzecznik Ruchu Palikota Andrzej Rozenek. Uszczypliwości nie szczędzili także politycy z innych partii.

Jak czytamy w serwisie wiadomości.onet.pl, w roli suflera wystąpił Krzysztof Klimczak, sekretarz Małopolskiej Rady Wojewódzkiej oraz członek Rady Krajowej SLD. „Krzychu, doskonały z Ciebie sufler ;) Swoją drogą w wieku Twojego szefa można już zapomnieć, a nawet nie wiedzieć "co dalej?"” – napisał na Twitterze rzecznik PSL Krzysztof Kosiński. „Uważam, że na przyszłość aktyw powinien zafundować przywódcy prompter. Choć to mało lewicowe. Technika wypierająca czynnik ludzki” – stwierdził natomiast politolog Olgierd Annusewicz. „Miałem dobry tekst, nie zdążyłem go opanować, więc poprosiłem kolegę o pomoc. Też żałuję, że nie mam przezroczystego promptera” – stwierdził, również na Twitterze, sam Miller.

„1 maja jak za dawnych czasów. Przemówienie genseka. Jakiś mężczyzna przytulony do pleców przewodniczącego Millera dyktował mu co ma mówić! Ale beka! Objawił się nowy zespół - Budka Millera” – taki wpis opublikował natomiast rzecznik Ruchu Palikota Andrzej Rozenek.

Lider SLD przemawiał w ramach wspólnego pochodu Sojuszu i OPZZ, zorganizowanego pod hasłem „Godna praca - dość wyzysku”. „Polska nie jest już zieloną wyspą. Stała się szarą, bo wypełnia ją pełno ludzi zrobionych na szaro przez obecne władze Rzeczypospolitej. Ludzi, których nadzieje są coraz mniejsze, a rozgoryczenie coraz większe” – stwierdził Miller. Według organizatorów w marszu wzięło udział 20 tys. osób. (ks)