Oblicza lobbingu farmaceutycznego

dodano: 
22.02.2012
komentarzy: 
0

Sponsorowanie ekspertów kwalifikujących leki na listę refundacyjną, opłacanie dziennikarzy piszących jednostronne artykuły, presja na polityków – oto metody nacisku działających w Polsce firm farmaceu­tycznych – wynika z raportu „Pharmaceutical lobbying under postcommunism”.

Raport jest wynikiem pracy trzech ekspertów. Piotr Ozierański i Lawrence King z wydziału socjologii University of Cambridge oraz Martin McKee z Europejskiego Centrum Zdrowia w Londynie badali lobbing firm far­maceutycznych i jego związki z za­sadami refundacji leków „innowa­cyjnych" w Polsce w okresie, kiedy resortem zdrowia kierowała Ewa Kopacz. Autorzy skupili się głównie na programach terapeutycznych, ponieważ te, w przeciwieństwie do list refundacyjnych, są zdominowane przez nowoczesne leki. Te z kolei Ministerstwu Zdrowia rekomenduje Agencja Oceny Technologii Me­dycznych (AOTM). Mechanizmy jej działania nie cieszą się pochlebną opinią. Rzecznik prasowy jednego z koncernów farmaceutycznych na łamach Gazety Polskiej opisuje je tak:  „Są bar­dzo niejasne i ogólnikowe. To dla nas czarna magia. Nie wiemy, jak to się dzieje, na jakiej podstawie podejmo­wane są decyzje”. Jak czytamy w dzienniku, utworzenie programu terapeu­tycznego bywa efektem presji politycznej wywieranej na mini­stra. „Telewizja pokazuje chore dziecko, które rozpaczliwie potrze­buje bardzo drogiego leku, a ludzie wywierają presję na NFZ, żeby sfi­nansował leczenie. Później eksper­ci medyczni mówią, że należy za­stosować ten konkretny lek, ponie­waż pomoże on określonej grupie pacjentów” – relacjonuje dziennikarz „gazety specjali­zującej się w kwestiach zdrowia pu­blicznego”. Co więcej, negocjacje pomiędzy NFZ, MZ a firmami farmaceutycznymi są „całkowicie nieformalne”. „Wszystko opiera się na re­lacjach” – twierdzi kierownik dzia­łu PR koncernu farmaceutyczne­go. Potwierdza to także lobbysta: „farmacja to branża wyjątkowo silnie oparta na relacjach, na »przyjęciach i ko­lacjach«. Zawsze są próby nawią­zywania osobistych kontaktów (z decydentami)”.

Jak się okazuje, podstawową formą nieformalnego lobbingu jest „droga wzajemnych przysług”. „Przypuśćmy, że twoja mat­ka jest bardzo chora i ktoś pomaga ci »załatwić« dobry szpital. Na pewno za­reagujesz pozytywnie, gdy ta osoba po­prosi cię o zapoznanie się z jakimiś do­kumentami. Wymiana przysług to dług, który wszyscy zaciągają i chęt­nie spłacają" – uważa prezes firmy lobbingowej. W gazecie czytamy również, że firmy farma­ceutyczne często sponsorują ekspertów kwalifikujących leki na listę refundacyjną, co ma swoje odzwierciedlenie w tzw. „rejestrze korzyści” publikowanym przez MZ. Gdy „dojście” do MZ zawodzi, pozostają media i autorytety społeczne. „Informacje medialne są maszyną propagandową, która buduje społecz­ną świadomość potrzeby konkretnego leku. To z kolei tworzy presję na decy­dentów, której celem jest wprowadze­nie leku na listę refundacyjną" – przy­znał w gazecie urzędnik MZ. Media wykorzystywane są także do „generowania ne­gatywnych opinii skierowanych prze­ciwko decydentom”. Dziennikarzom zarzuca się poza tym to, że teksty medyczne piszą osoby, które z medycyną nie mają nic wspólnego, a najczęściej po prostu dostają je od przedstawicieli koncernów. (es)

Źródło:

Gazeta Polska, Lody na lekach czyli lobbing farmaceutyczny, Andrzej Borzym, str.12, 22.02.2012
komentarzy:
0
Graficzne pułapki CAPTCHA
Wprowadź znaki widoczne na obrazku.
X

Zamów newsletter

 

Akceptuję regulamin