Oblicza lobbingu farmaceutycznego
Sponsorowanie ekspertów kwalifikujących leki na listę refundacyjną, opłacanie dziennikarzy piszących jednostronne artykuły, presja na polityków – oto metody nacisku działających w Polsce firm farmaceutycznych – wynika z raportu „Pharmaceutical lobbying under postcommunism”.
Raport jest wynikiem pracy trzech ekspertów. Piotr Ozierański i Lawrence King z wydziału socjologii University of Cambridge oraz Martin McKee z Europejskiego Centrum Zdrowia w Londynie badali lobbing firm farmaceutycznych i jego związki z zasadami refundacji leków „innowacyjnych" w Polsce w okresie, kiedy resortem zdrowia kierowała Ewa Kopacz. Autorzy skupili się głównie na programach terapeutycznych, ponieważ te, w przeciwieństwie do list refundacyjnych, są zdominowane przez nowoczesne leki. Te z kolei Ministerstwu Zdrowia rekomenduje Agencja Oceny Technologii Medycznych (AOTM). Mechanizmy jej działania nie cieszą się pochlebną opinią. Rzecznik prasowy jednego z koncernów farmaceutycznych na łamach Gazety Polskiej opisuje je tak: „Są bardzo niejasne i ogólnikowe. To dla nas czarna magia. Nie wiemy, jak to się dzieje, na jakiej podstawie podejmowane są decyzje”. Jak czytamy w dzienniku, utworzenie programu terapeutycznego bywa efektem presji politycznej wywieranej na ministra. „Telewizja pokazuje chore dziecko, które rozpaczliwie potrzebuje bardzo drogiego leku, a ludzie wywierają presję na NFZ, żeby sfinansował leczenie. Później eksperci medyczni mówią, że należy zastosować ten konkretny lek, ponieważ pomoże on określonej grupie pacjentów” – relacjonuje dziennikarz „gazety specjalizującej się w kwestiach zdrowia publicznego”. Co więcej, negocjacje pomiędzy NFZ, MZ a firmami farmaceutycznymi są „całkowicie nieformalne”. „Wszystko opiera się na relacjach” – twierdzi kierownik działu PR koncernu farmaceutycznego. Potwierdza to także lobbysta: „farmacja to branża wyjątkowo silnie oparta na relacjach, na »przyjęciach i kolacjach«. Zawsze są próby nawiązywania osobistych kontaktów (z decydentami)”.
Jak się okazuje, podstawową formą nieformalnego lobbingu jest „droga wzajemnych przysług”. „Przypuśćmy, że twoja matka jest bardzo chora i ktoś pomaga ci »załatwić« dobry szpital. Na pewno zareagujesz pozytywnie, gdy ta osoba poprosi cię o zapoznanie się z jakimiś dokumentami. Wymiana przysług to dług, który wszyscy zaciągają i chętnie spłacają" – uważa prezes firmy lobbingowej. W gazecie czytamy również, że firmy farmaceutyczne często sponsorują ekspertów kwalifikujących leki na listę refundacyjną, co ma swoje odzwierciedlenie w tzw. „rejestrze korzyści” publikowanym przez MZ. Gdy „dojście” do MZ zawodzi, pozostają media i autorytety społeczne. „Informacje medialne są maszyną propagandową, która buduje społeczną świadomość potrzeby konkretnego leku. To z kolei tworzy presję na decydentów, której celem jest wprowadzenie leku na listę refundacyjną" – przyznał w gazecie urzędnik MZ. Media wykorzystywane są także do „generowania negatywnych opinii skierowanych przeciwko decydentom”. Dziennikarzom zarzuca się poza tym to, że teksty medyczne piszą osoby, które z medycyną nie mają nic wspólnego, a najczęściej po prostu dostają je od przedstawicieli koncernów. (es)