Wizerunek Izraela

Na stronach internetowych The Washington Times można przeczytać artykuł dotyczący wizerunku Izraela. Okazuje się, że trwająca od września intensywna kampania wizerunkowa tego kraju nie przyniosła oczekiwanych rezultatów. Izrael wciąż postrzegany jest przez pryzmat wojen i zamachów. Władze Izraela twierdzą, że dzieje się tak przez prasę, która komentując wszelkie wydarzenia z kraju skupia się jedynie na jego militarnych aspektach.
Obecnie nad wizerunkiem Izraela pracuje londyński oddział agencji reklamowej Saatchi & Saatchi. Jak mówi Minister Spraw Zagranicznych tego kraju Tzipi Livini, jego mieszkańcy chcą, aby słowo „Izrael” wypowiadane poza jego granicami, kojarzyło się z miejscem, które chciałoby się odwiedzać, a także w które warto inwestować. Wkrótce Livini ma zgromadzić specjalny budżet na promocję Izraela.
Jednak sondaż wizerunkowy poszczególnych krajów Anholt Nation Brandy Index, przeprowadzony w zeszłym miesiącu przez Simona Anholta pokazuje, że prowadzenie jakiejkolwiek kampanii wizerunkowej dla Izraela nie ma sensu. Kraj ten znalazł się niemal na samym końcu zestawienia za Estonią, Indonezją i Turcją. W sondażu oceniano takie aspekty, jak rząd kraju, jego kultura, ludzie, biznes i warunki do inwestycji, a także atrakcyjność turystyczna.
Wizerunek Izraela jest zły ze względu na jego historię konfliktów zbrojnych, a także sympatię dla Palestyńczyków na Środkowym Wschodzie i w Europie, jak również przez antysemityzm wciąż obecny w wielu krajach świata. Jak mówi Anholt, aby Izrael mógł zmienić swój wizerunek, najpierw musiałby zmienić swoje postępowanie w obszarach międzynarodowego pokoju i bezpieczeństwa. „Najlepsze, co Izrael może zrobić, żeby osiągnąć efekty to przestać wydawać pieniądze podatników na kampanie wizerunkowe” – dodaje. (jk)