Zieleniewski na PRoto o zarzutach Newsweeka
Marek Zieleniewski z Prokom Investments specjalnie dla PRoto komentuje artykuł Newsweeka „Jak to się robi w Gdyni” na temat próby wpływania PR-owców Prokomu na dziennikarkę Annę Marszałek.
Redakcja: „My jesteśmy od tego, aby było cicho wokół jakichkolwiek złych kontekstów dla nas”, te słowa wypowiedział Pan do pana Artura Witoszka, co one miały znaczyć w kontekście spotkania pańskiego szefa Ryszarda Krauze z ówczesnym ministrem Januszem Kaczmarkiem?
Marek Zieleniewski: Moje sformułowanie sprzed ponad roku (z oczywistych względów, nie pamiętam, czy zostało ono dokładnie zacytowane przez Red. „Newsweeka” ), o treści: „My jesteśmy od tego, aby cicho było wokół jakichkolwiek złych kontekstów dla nas,” oznacza ni mniej, ni więcej, tylko troskę o interes naszego Szefa, albo wręcz dużo, dużo więcej - troskę o interesy firmy i dziesiątków tysięcy akcjonariuszy inwestujących w ważne dla gospodarki narodowej, giełdowe spółki Grupy Prokom, której przewodzi Ryszard Krauze. I nie ma tu nic do rzeczy fakt rzekomego, czy rzeczywistego „spotkania Ryszarda Krauze z ówczesnym ministrem Januszem Kaczmarkiem”. Fakt skojarzenia politycznej natury „afery” z konkretnym nazwiskiem osoby publicznej zawsze, niestety, jak uczą dotychczasowe doświadczenia, jednoznacznie negatywnie wpływał na biznes, zwłaszcza w jego wymiarze giełdowym. Miałem to na uwadze mówiąc, to, co powiedziałem.
Red.: Czy uważa Pan, że w sprawie spotkania z Anną Marszałek i afery gruntowej działania zespołu PR w Prokomie były zgodne ze standardami PR-u?
MZ: Działania Departamentu Komunikacji Korporacyjnej Prokomu w kontekście spotkania z panią Marszałek z Dziennika jak najbardziej zgodne były ze standardami powszechnie obowiązującymi w dziedzinie public relations. Doszło do mojego umówionego spotkania z panią Marszałek, która uzyskała wszelkie odpowiedzi na swoje pytania. Inną rzeczą jest nasze przeświadczenie, że pani redaktor Marszałek dysponować mogła przed tym spotkaniem wiedzą lub pogłoskami pochodzącymi ze źródeł zwykle niedostępnych dla dziennikarzy.
Red.: Czy etyczne jest – Pana zdaniem - z perspektywy praktyki PR-u, wpływanie na dziennikarzy, aby nie opublikowali niewygodnego tekstu dla reprezentowanej przez PR-owca firmy?
Marek Zieleniewski: Departament Komunikacji Korporacyjnej Prokomu w żaden sposób nie wpływał na dziennikarzy, aby „nie opublikowali niewygodnego tekstu dla reprezentowanego przez PR-owca firmy” – i to jednoznacznie wynika nawet ze skrajnie tendencyjnej publikacji Newsweeka.
Kwestią o znacznie większym tzw. ciężarze gatunkowym jest natomiast fakt bezprawnego, moim zdaniem, podsłuchiwania rozmów osób z grona PR znanej firmy przez organa ścigania, jak i fakt bezprawnego wykorzystywania tych nagrań na użytek fragmentów zmanipulowanych, wydartych z kontekstów, cytowanych wypowiedzi artykułu z „Newsweeka” pt. „Jak to się robi w Gdyni”, którego autor – nota bene – został już wcześniej pozwany przez Prokom do sądu za insynuacyjne enuncjacje prasowe.
Zobowiązany byłbym za zajęcie przez opiniotwórczą dla całego środowiska Redakcję PRoto stanowiska w tej sprawie.
Rozmawiała Aleksandra Łuczak
***
Sprawę na PRoto komentuje również Anna Marszałek, na której zarzuty odpowiada Marek Zieleniewski:
Krótko, gwoli ścisłości, odnośnie wypowiedzi pani Anny Marszałek: Dwa "główne" pytania pani AM podczas naszego spotkania w ub.r. brzmiały: czy w hotelu Marriott spotkali się Panowie Krauze, Kaczmarek i Woszczerowicz oraz czy P. Krauze był przesłuchiwany przez prokuraturę. Na pierwsze pytanie odpowiedziałem, zgodnie z prawdą: nie; na drugie - iż nie dysponuję wiedzą na ten temat. Zatem to nie ja "skłamałem", lecz pamięć zdaje się zawodzić Panią Redaktor... Innych Jej enuncjacji komentować nie zamierzam.
M. Zieleniewski
Zachęcamy czytelników PRoto do zajęcia stanowiska we wspomnianej sprawie pod tekstem.