To niepicie jest teraz modne

dodano: 
06.07.2023
komentarzy: 
0

PRoto.pl: W mediach społecznościowych podejmujesz temat wychodzenia z czynnego uzależnienia od alkoholu i narkotyków. Na TikToku obserwuje Cię ponad 80 tysięcy osób. Z jakim zamysłem tworzyłaś początkowo swój kanał? Była to forma terapii czy od początku chciałaś edukować?

Marta Markiewicz, działająca na TikToku jako Mnieteztoboli, twórczyni SobeRave’ów (imprez bez alkoholu): Zaczęłam tworzyć na TikToku dwa lata temu, bo tak naprawdę czułam swój niewykorzystany potencjał. Mam dużą łatwość w mówieniu o trudnych rzeczach albo tematach tabu. Byłam pierwszą polską tiktokerką mówiącą o uzależnieniu, stwierdziłam, że to jest idealny motyw, że tego jeszcze nie ma. To nie jest w ogóle terapeutyczne, bo to przychodzi bardzo intuicyjnie, więc to raczej było wykorzystanie swojej kreatywności, potencjału i dużej wiedzy.

PRoto.pl: Co Ci sprawia największe trudności w związku z publikowaniem treści na TikToku?

M.M.: Największą trudność mam w oddaniu siebie, swojej energii w stu procentach na TikToku. Jest tam część mnie, ale na żywo jestem trochę inna. Na Instagramie jestem taka sama jak w rzeczywistości, a na TikToku już widzę tę różnicę. Tam muszę przekazać treści merytorycznie i z taką łagodnością, a w związku z tą merytorycznością nie jestem spontaniczna. Kiedy nagrywam telefonem, to to wszystko musi być skondensowane i treściwe. Z drugiej strony, gdybym nagrywała siebie na przykład ze statywem, to musiałabym te wszystkie nagrania potem kleić, montować, a to by mi zabierało dużo czasu. Nie wiem, czy chciałabym poświęcać aż tyle czasu temu narzędziu. Łatwiej jednak jest, kiedy mówię do kogoś, niż do telefonu. Miałam jednak moment, kiedy treści i energia niewiele się od siebie różniły, przestała pasować mi ta forma i wypaliłam się emocjonalnie.

PRoto.pl: Jesteś organizatorką SobeRave’ów. Skąd pomysł tego typu imprez? Szukałaś wcześniej osób, które byłyby nimi zainteresowane, czy postanowiłaś zaryzykować?

M.M.: Pierwszy SobeRave zrobiłam cztery lata temu i to było na plaży nad Wisłą. Moją grupą docelową wtedy były tylko osoby uzależnione i w większości to byli moi znajomi, więc to nie miało do końca szans na rozrost. Ja oczywiście robiłam wydarzenia i wymyśliłam logo, wymyśliłam nazwę, robiłam te imprezy za darmo, ale wciąż czułam taki zastój jeśli chodzi o liczbę uczestników. Było ich więcej, ale wciąż nie była to spektakularna liczba. Wtedy wydawało mi się, że to nigdy nie wypali. Że to jest jednak taki rodzaj imprez, który się do Polski nie nadaje. Traciłam energię i serce na to, bo poświęcałam tym imprezom bardzo dużo, a nie miało to żadnych profitów. Ani finansowych, ani energetycznych. Dopiero kiedy weszłam we współpracę z Agą (Agnieszką Osytek – przyp. red.) to okazało się, że to zaczyna mieć ręce i nogi. Po pierwsze, Aga jest trzeźwa z wyboru, nie jest uzależniona. Po drugie, ona miała bardziej biznesowy umysł, więc to weszło na inny poziom. Dlatego ja jestem matką tego przedsięwzięcia, a Aga jest ciotką.

Źródło: facebook.com/SobeRave

PRoto.pl: Jak wyglądał pierwszy SobeRave, który był zorganizowany już rzeczywiście dla większej liczby osób, ten komercyjny?

M.M.: Właśnie ten pierwszy komercyjny SobeRave to moja ulubiona impreza! Ona była o tyle inna, że była w sobotę, a zwykle robiłam je w niedzielę, więc tym razem ludzi było więcej. Odbywała się w lokalu gastronomicznym, który mógł sobie na to pozwolić. Lokale, w których jest alkohol, boją się taką imprezę zrobić, bo głównie zarabiają na alkoholu, którego tutaj ma nie być. A tutaj znałam menedżerkę, lokal był przy Ul. Pięknej, czyli w centrum Warszawy, wypożyczyliśmy głośniki, było świetne oświetlenie, a moja druga koleżanka była fotografką, tak że to już było wydarzenie na innym poziomie. Wstęp kosztował 20 zł. Frekwencja była świetna, przyszło 150 osób. Teraz jest około 250 osób, ale jest to tendencja wzrostowa.

Źródło: facebook.com/SobeRave

PRoto.pl: Czy Twoim zdaniem obecne regulacje dotyczące promocji alkoholu w mediach są wystarczające? Co sądzisz o działalności influencerów promujących alkohol?

M.M.: Wiem, że teraz trzeźwiejący influencerzy kładą większy nacisk na to, żeby reklam alkoholu nie było i to jest świetne, ale ja się tym nie zajmuję. Natomiast okazuje się, że jest to bardzo potrzebne. Nawet niedawno udostępniłam wypowiedź Dody, która mówiła o tym, dlaczego nie reklamuje alkoholu. Powiedziała, że nie reklamuje żadnych używek, więc nie widzi powodu, dla którego miałaby promować alkohol. I ja mam takie wrażenie, że jednak influencerzy i znane osoby reklamują alkohol nie dlatego, że są jego fanami, ale ze względu czysto zarobkowego. Nie rozumiem i nie potrafiłabym zrozumieć innego powodu reklamowania alkoholu, jest to dla mnie bez sensu. I chciałabym, żeby to było jasne, że ja nie mam nic przeciwko takim substancjom. Jeśli ktoś chce się napić, niech się napije. I to może być dla zabawy, ale mnie taka promocja śmieszy, bo jestem prawie pewna, że ten aktor, który reklamuje piwo, nie zrobiłby reklamy, siedząc przy stoliku i wciągając kreskę, a potem mówiąc, że to supertowar. A to jest jedno i to samo świństwo. Dlatego mnie to denerwuje i uważam, że te regulacje w mediach społecznościowych nie są ostre, ale na szczęście to się zmienia.

PRoto.pl: Jak starasz się walczyć z promowaniem alkoholu w mediach? Jeśli w ogóle to robisz. Czy uważasz, że Twój głos cokolwiek by dał?

M.M.: Ja zajmuję się zupełnie innymi rzeczami. Oczywiście, że mój głos by coś dał, natomiast ja nie angażuję się w każdą sferę, jeśli chodzi o uzależnienia czy alkohol. Mam wrażenie, że każdy influencer ma swój cel. Jan Śpiewak zajmuje się reklamą, a moim głównym celem jest zapewnianie rozrywki dla osób uzależnionych, ale też promowanie rozrywkowego życia bez alkoholu, stąd moje imprezy. Zajmuję się też tym, żeby być pierwszym kontaktem z osobą uzależnioną, żeby szła dalej na terapię, i nie chcę się rozwarstwiać, nie czuję takiej potrzeby. Każdy z nas jest od czegoś innego i to jest w tym wszystkim najfajniejsze.

PRoto.pl: Czujesz, że masz realny wpływ na zdrowie psychiczne młodych ludzi, którzy być może dopiero zaczną próbować alkoholu?

M.M.: Na maksa! Dużo młodych ludzi było na mojej ostatniej imprezie, nie wiem ile mogli mieć lat. 16? 17? Przychodzili dużymi grupami, to było niesamowite. Zdarza się, że przychodzą dzieci z rodzicami! Wiem, że mam wpływ na tych ludzi.

Tak samo jak czuję, że mam wpływ na promocję mocktaili (drinków bezalkoholowych). Kiedyś one właściwie nie istniały w lokalach, a uważam, że to jest bardzo potrzebne polskiemu społeczeństwu. W wielu lokalach jest już oferta napojów bezalkoholowych, na pewno nie każda z tych zmian jest bezpośrednio dzięki mnie, natomiast jeszcze rok temu słowo „mocktail” nie było tak znane, a teraz jest.

Pisze do mnie też dużo osób, które wprost mówią, że zmieniłam ich podejście do napojów wyskokowych. I to nie tylko osoby uzależnione, bo piszą też osoby, które piły dla towarzystwa. Mam wrażenie, że to niepicie jest teraz modne. Może źle to brzmi, ale to będzie niedługo bardziej cool niż spożywanie alkoholu.

PRoto.pl: Czy jako osoba uzależniona miewasz czasem obawy, że Twoja działalność jest walką z wiatrakami?

M.M.: Bardzo szybko zdobyłam jakieś uznanie wśród ludzi. I nigdy nie byłam stygmatyzowana ze względu na swoje uzależnienie. Wydaje mi się, że to też dlatego, że jestem młoda i jestem kobietą. Trudniej jest ocenić młodą kobietę. Można jej po prostu nie wziąć pod uwagę jako autorytet, natomiast jakbym była starym alkoholikiem, tobym nie była tak dobrze odbierana. I na tym się skupiłam. Nie wiem, czy mi od początku zależało na tym, żeby zmieniać Polskę, ale wiem, że już to robię. Nie miałam takiego zamiaru, bo imprezy były początkowo dla osób uzależnionych, dopiero potem się okazało, że jest szersza potrzeba organizowania tego typu wydarzeń. Mówienie głośno o mocktailach to była pierwsza zmiana, którą chciałam wprowadzać w życie Polaków.

PRoto.pl: A myślisz, że to, jak odbierają Cię ludzie, nie wynika też z Twojego temperamentu i otwartości, z jaką mówisz o swoim uzależnieniu?

M.M.: Miałam raz taki wywiad, na który poszłam na takim luzie jak teraz i odpowiadałam po raz czterdziesty na te same pytania. I się polała fala hejtu, że wyśmiewam swoje uzależnienie, że nie mam tego przepracowanego, że nie traktuję tego poważnie. Większość ludzi nie ogarnia tego, że można sobie żyć z tym uzależnieniem i o tym opowiadać. Ja opowiadam o tym jak o pójściu po pomidory. To moje zachowanie jest różnie interpretowane, tak dwutorowo. Jedni pomyślą, że nie mam niczego przepracowanego, a drudzy stwierdzą, że fajnie, że tej alkoholiczce się miło żyje. Ludzie lubią moją energię. U Marka Sekielskiego jest tak, że największy nacisk jest kładziony na ludzki dramat i w taki sposób jest budowane napięcie, a ja już opowiadam o swoich historiach z poziomu osoby, która to przeżyła i chce w prosty sposób opowiedzieć o tym, co ją spotkało, bez dodatkowych i trudnych emocji.

PRoto.pl: Jak dużo różnic widzisz w podejściu do alkoholu przed erą mediów społecznościowych i teraz?

M.M.: To jest niebo a ziemia. To jest tak inny poziom. Kiedy zaczynałam w mediach społecznościowych i pojawiał się jakikolwiek artykuł o alkoholizmie, to była dosłownie fala komentarzy w stylu „to jest na własne życzenie”, „każdy sobie na to zapracował”. Teraz większość osób wie, że to jest choroba. Ludzie znają skróty, wiedzą, co to jest DDA. Wiedzą, że alkoholizm jest chorobą emocji. Teraz się gratuluje, gdy ktoś mówi, że wyszedł z uzależnienia. Cztery lata temu było wyśmiewanie, degradowanie. Coraz młodsze osoby i coraz częściej kobiety mówią o problemach z alkoholem.

PRoto.pl: Można powiedzieć, że zrobiłaś z trzeźwości pewien sposób na życie? Mam na myśli SobeRave’y, Twój dopiero co otwarty sklep internetowy… Wiążesz z tymi działalnościami swoją przyszłość czy nie myślisz o tym jeszcze tak poważnie?

M.M.: Tak, chciałabym na tym zarabiać. Uważam w ogóle, że jest jakiś taki wstyd mówienia o pieniądzach i zarabianiu. W Polsce mówienie o potrzebie zarabiania i posiadania pieniędzy jest równane z byciem próżnym. A ja chciałabym mieć pieniądze. Spotkałam się z takim określeniem, że ja chcę zarabiać na mówieniu o swoim uzależnieniu i wyjściu z niego. Tak jakby w tym w ogóle było coś złego. Jakby to był jakiś podstęp. A właściwie dlaczego miałabym tego nie robić?

PRoto.pl: Jesteś po kursie na asystenta zdrowienia. Opowiesz coś więcej o tym zawodzie? Co planujesz w związku z tym?

M.M.: Chciałabym pracować w prywatnych placówkach, z ludźmi. Jestem już po praktykach, zostało mi oddanie wszystkich dokumentów. Wzięło się to z tego, że jest wielu terapeutów uzależnień, ale asystent zdrowienia ma zupełnie inną funkcję. Ma doświadczenie choroby i pracuje z pacjentem z równego poziomu, jak uzależniony z uzależnionym. Będąc wsparciem dla terapeutów dzielę się swoim doświadczeniem i daję nadzieję na dobre życie bez żadnych substancji. Moim zdaniem to jest bardzo potrzebne. Zauważyłam to podczas robienia praktyk. Widziałam, że pacjenci zupełnie inaczej do mnie podchodzili niż do specjalistów. Ta rozmowa była na innym poziomie niż z terapeutą – bardziej otwartym i bliskim.

PRoto.pl: Co musiałoby się zmienić w edukacji albo przepisach, żeby społeczeństwo zrozumiało niebezpieczeństwo, jakie niesie za sobą spożywanie alkoholu?

M.M.: Szczerze mówiąc, ja nie zwalam wszystkiego na alkohol. Alkoholizm to jest skutek, a nie przyczyna. Piłam z wieloma osobami w swoim życiu i piliśmy dużo. I jestem alkoholiczką. Ale nie koncentrowałabym się na substancjach, bo to złudne. Mechanizmów uzależnień może być dużo, dlatego skupiłabym się na emocjach, na mówieniu o tym, co przykrywamy piciem alkoholu. Ja nie widzę zagrożenia w samym alkoholu, mnóstwo osób wokół mnie pije i nie dzieje się nic złego.

PRoto.pl: Co w takim razie z aspektami fizycznymi i wpływu alkoholu na ciało i zdrowie?

M.M.: To jest dla mnie straszenie. Od cukru też organizm się bardzo szybko psuje. Można mówić o zagrożeniach, ale moim zdaniem tutaj bardziej chodzi o higienę emocjonalną. Tak naprawdę każdy w życiu wie, że trzeba pić dużo wody i jeść warzywa. I czy teraz te wszystkie osoby to robią? Nie sądzę. Finalnie ludzie mają to gdzieś. Poza tym jakaś osoba może uprawiać dużo sportu, pić wodę i jeść warzywa, a przy tym spożywać alkohol, to ten alkohol jest kroplą w morzu.

Zdecydowanie skupiałabym się na sferze emocjonalnej. Na tym, co jest w życiu ważne, po prostu. Człowiek potrzebuje drugiego człowieka, potrzebuje mieć z kimś więź. Na tym się koncentruję. Nie myślę o alkoholu jako szkodliwej substancji. Uważam, że można od czasu do czasu się napić alkoholu, tak jak zjeść czekoladę. I oczywiście znam osoby, które to robią i mają zdrowe relacje z alkoholem. 

Rozmawiała Zuzanna Doherty

X

Zamów newsletter

 

Akceptuję regulamin