Fani na sprzedaż

dodano: 
13.05.2013
komentarzy: 
0

Klikasz na FB „Lubię to”, bo chcesz wygrać jedną z 300 darmowych bluz albo chcesz wspomóc chore dziecko, by „czuło, że nie jest samo”? Gazeta Wyborcza przestrzega – to pułapka. Jesteśmy „sprzedawani jako żywa reklama produktów, stron czy usług, o których istnieniu nawet nie mamy pojęcia” – czytamy w dzienniku.

Według Pawła Góreckiego w ten sposób dajemy zarobić internetowym oszustom, którzy całymi ty­siącami sprzedają fanów na Allegro. Dziennikarz przypomina, że wprowadzony 9 lutego 2009 roku przycisk „Lubię to” miał początkowo za zadanie pomóc facebookowiczom wyrażać swoje emocje. Dopiero później zainteresowali się nim „internetowi hochsztaplerzy” i powstały farmy lajków. „Treści prezentowane na tych stro­nach często grają na nucie sentymen­talnej, czasem odwołują się do współ­czucia (dlatego zdobyte w ten sposób lajki często nazywane są »żebrolajkami«), niekiedy zachęcają do zabaw lo­gicznych albo prezentują dowcip, któ­rego puentę można przeczytać dopie­ro po naciśnięciu przycisku »Lubię to«” – tłumaczy Górecki. I dodaje, że kiedy już farma podrośnie, a kliknięte na niej lajki liczone są w set­kach tysięcy, cała strona jest sprzeda­wana przez jej założyciela osobom czy firmom, które własnych fanów nie ma­ją albo mają ich niewielu. Wszystko dzięki facebookowemu algorytmowi AgeRank. Kto najczęściej kupuje fanów? „W większości są to świeżo powstałe serwisy, które chcą w ten sposób zaistnieć i promować swo­je produkty, ale są też małe, nieznane do­tąd »gwiazdy«” – twierdzi rozmów­ca Gazety, ukrywający się pod nickiem Kora. Po­daje nawet nazwisko Sebastiana Rutkowskiego. Co ciekawe, zdaniem Kory kupo­waniem fanów zainteresowane są na­wet szkoły czy przedszkola. Spytany o zarobki mówi, że jeszcze trzy lata temu można było z samej sprzedaży lajków uzbierać do 3 tys. zł mie­sięcznie. Teraz  jest to podobno trudniejsze ze wzglę­du na liczną konkurencję. Inny sprzedawca lajków – podaje dziennikarz Wyborczej – chwalił się  niedawno w internecie miesięcznymi zarobkami rzędu 30 tys. zł. Choć agencje dostrzegły po jakimś czasie, że sztucznie generowani fani nie pobudzają większego zainteresowania marką, to wciąż takie działanie jest popularne.

Jak możemy się bronić? Po pierwsze, zanim klikniemy przycisk „Lubię to”, po­winniśmy sprawdzić, w co tak napraw­dę klikamy. Istnieją strony w interne­cie, które ujawniają próby oszustw (np. AntyWeb, Spider's Web czy Niebezpiecznik.pl, a w anglojęzycznym internecie  Hoax-slayer czy Sophos.com). Poza tym, jak czytamy w materiale, czasem wystarczy wpisać nazwę stro­ny, którą zamierzamy polubić, do wy­szukiwarki. Zajmie nam to kilka sekund więcej niż naciśnięcie przycisku „Lubię to”, ale być może pozwoli znaleźć ostrze­żenie przed farmą lajków. (es)

Źródło:

Gazeta Wyborcza, To, co lubisz, jest na sprzedaż, Paweł Górecki, 13.05.2013
komentarzy:
0
Graficzne pułapki CAPTCHA
Wprowadź znaki widoczne na obrazku.
X

Zamów newsletter

 

Akceptuję regulamin