Wywiad o... korzyściach z bycia dawcą na podstawie książki „Dawaj i bierz” Adama Granta

dodano: 
30.04.2014
komentarzy: 
0

PRoto.pl: Adam Grant w swojej książce „Dawaj i bierz” wyróżnia trzy style wzajemności: biorców, rewanżystów i dawców. Co charakteryzuje poszczególne typy osób? Jakie cechy im się przypisuje?

dr Ewa Jarczewska-Gerc, psycholog z SWPS: Biorcy to osoby, które są skoncentrowane na sobie, własnych potrzebach oraz ich realizacji. Są skłonne brać od losu, od innych ludzi, nie dając zbyt wiele w zamian. Mają przekonanie, że „wszystko im się należy”, bardziej niż innym ludziom. Drugi typ – rewanżyści – to osoby, które dają, ale jednocześnie kalkulują, co mogą otrzymać w zamian. Zatem każda interakcja z drugim człowiekiem opiera się na liczeniu, szacowaniu, czy wkład własny w relację się zwróci, w szczególności z nawiązką. Zatem kontakt staje się podszyty oczekiwaniem rewanżu. Dawca natomiast to osoba, która ma spontaniczną potrzebę dzielenia się z innymi swoim czasem, dobrami, pomysłami, energią, bez jednoczesnej kalkulacji „co mogę mieć w zamian”.

PRoto.pl: I to właśnie oni są głównymi bohaterami tej książki. Autor stawia tezę, że sukces w życiu prywatnym, jak i w biznesie można osiągnąć, reprezentując cechy przypisywane dawcy. Jednak czy ta postawa sprawdza się we wszystkich zawodach? Jak to wygląda w przypadku polityków zajmujących najwyższe stanowiska państwowe?

E.J.G: Grant pokazuje na wielu przykładach, że postawa dawcy przyczynia się do odniesienia sukcesu, także w polityce. Teza autora „Dawaj i bierz” jest taka, że bycie dawcą sprawdza się we wszystkich zawodach – nie ma znaczenia, co się robi, jeśli potrafisz otworzyć się na dobro innych i ogółu, odniesiesz sukces. Jest jednak jedno zastrzeżenie – otóż dawanie przynosi efekty na długim dystansie, nie w sprincie. Chodzi o to, że patrząc z perspektywy krótkiego czasu dawanie może nas pozbawić pewnych zasobów (czasu, energii, pieniędzy) – zaliczymy wówczas stratę w sensie obiektywnym (bo subiektywnie to może być zysk – emocjonalny, wynikający z tego, że komuś pomogliśmy). Jednak w dłuższej perspektywie czasowej taka postawa przyniesie zyski – ludzie, którzy osiągając swoje cele, pomagają innym także je osiągać, zyskują sympatię oraz wsparcie otoczenia społecznego, co bywa bezcenne choćby właśnie w polityce. Zatem jeśli celem polityka jest szybka, błyskawiczna kariera własna oraz natychmiastowy awans finansowy – dawanie może się nie opłacić. Jeśli jednak ktoś traktuje politykę jako drogę życiową – wówczas postawa dawcy zapewni mu sukces.

PRoto.pl: Czy Grant wnosi coś nowego?

E.J.G: W koncepcji Granta są elementy, które możemy uznać za nowe, świeże, innowacyjne. Na przykład od dawna w psychologii, socjologii czy antropologii wiemy, że reguła wzajemności (rewanżyzm) stanowi podstawę funkcjonowania społeczeństw – ja nazbieram ci jagód (praca żmudna, wymagająca cierpliwości), a ty mi upolujesz niedźwiedzia (praca niebezpieczna, wymagająca siły i sprytu). Natomiast pomysł na to, aby dawać, nie bacząc na ewentualne zwroty, jest pomysłem może nie tyle zupełnie nowym, co wciąż dość kontrowersyjnym. To, co na pewno nowego wnosi Grant, to konkretne przykłady z badań psychologicznych oraz praktyki biznesowej pokazujące wymierne korzyści, jakie mogą uzyskać osoby reprezentujące postawę dawcy.

PRoto.pl: Mam takie wrażenie, że w Polsce wciąż dominuje przekonanie, by dbać  przede wszystkim o siebie. Czy da się przełożyć propozycję Granta na polskie realia?

E.J.G: Nie jest to łatwe – bowiem od małego dziecka otrzymujemy sporo sprzecznych komunikatów na ten temat. Z jednej strony słyszymy: „trzeba się dzielić”, na przykład w piaskownicy z innymi dziećmi naszymi foremkami do piasku. Z drugiej strony jesteśmy motywowani do tego, aby nie zostać oszukanym, potraktowanym nieuczciwie, mówiąc kolokwialnie „nie wyjść na frajera”. Trudno się w tym odnaleźć – Grant w swojej książce podaje jednak sposoby, jak zostać dawcą i nie dać się wykorzystać. Jego pomysły są jak najbardziej przekładalne na polskie realia.

PRoto.pl: Czy można powiedzieć, ze którykolwiek z tych trzech typów osobowości jest charakterystyczny dla środowiska public relations?

E.J.G: Unikałabym wszelkich uogólnień w tej sprawie – ludzie są różni i tak na prawdę w każdym zawodzie możemy znaleźć osoby reprezentujące poszczególne typy. Pierwsze skojarzenie, to oczywiście, że dominującą postawą w tej branży może być branie – manipulacja innymi w celu osiągnięcia określonej korzyści. Jednak moje doświadczenia pokazują, że bywa bardzo różnie. Znam osoby pracujące w PR, które organizują, czasem zupełnie bez wynagrodzenia akcie społeczne, charytatywne, czy też inne działania na rzecz drugiego człowieka.  

PRoto.pl: W książce poznajemy historię Adama Rifkina, założyciela PandaWhale. Jako trzydziestokilkuletni mężczyzna przeszedł na emeryturę, by zostać „dawcą na pełen etat”, oferującym wskazówki i rady właścicielom młodych firm. Czy polscy eksperci również chętnie dzielą się know-how?

E.J.G: W Polsce jest wciąż odwrotnie. To znaczy polscy eksperci są raczej zamknięci na darmowe dzielenie się swoją wiedzą, upowszechnianie know-how, który zdobywali często w pocie czoła, trudzie i ubóstwie. Jest to zrozumiałe – nasza sytuacja jest inna niż w Ameryce czy krajach zachodnich, gdzie od wielu dziesiątek lat społeczeństwa żyją w relatywnym komforcie finansowym. Co pocieszające – myślę, że sytuacja ta dynamicznie się zmienia – kolejne pokolenia Polaków dorastające w realiach Unii Europejskiej, mają już inną mentalność, wynikającą z warunków, w jakich dane im było się urodzić i dorastać. Jedyne, co musimy, to poczekać aż staną się ekspertami w swoich dziedzinach.

PRoto.pl: Rifkin jest jedną z wielu osób pojawiających się w książce, które stosując „miękki” styl komunikacji osiągnęły sukces rynkowy. Czy w Polsce też znajdziemy przykłady osób, które stosują podobną strategię komunikacyjną?

E.J.G: Jedyny przykład, który przychodzi mi do głowy, to Jerzy Owsiak. Osiągnął sukces – ale nie dla siebie – dla osób, które same nie umieją lub nie mogą zmienić swojego trudnego położenia.

PRoto.pl: „Im więcej dajemy, tym więcej zyskujemy” – czytamy u Granta. Czy zawsze możemy liczyć na wzajemność? Czy na dłuższą metę możliwe, byśmy w biznesie robili to bezinteresownie?

E.J.G: Grant właśnie podkreśla w swojej książce dalekosiężne efekty dawania – autor pisze, że ta postawa przynosi owoce nie od razu, ale po jakimś czasie. Nie zawsze możemy liczyć na wzajemność, zdaniem Granta nawet nie powinniśmy na nią liczyć. To jest istotą postawy dawcy – aby dzielić się z innymi, nie myśląc o własnym zysku. Dlaczego? To proste – bowiem nie zawsze (a nawet bardzo rzadko) jesteśmy w stanie trafnie przewidzieć, co tak naprawdę możemy od danego człowieka dostać w zamian. Nawiążę do baśni, w której cesarz szukał dobrej żony dla swego syna – aby ją znaleźć, władca przebrał się za żebraka i wyruszył w podróż po swoim państwie. Chodził od domu do domu i prosił o gościnę, jakąś strawę, odzienie. Wielu ludzi przegoniło go ze swojego domostwa, bo reprezentowali postawę biorcy, ewentualnie rewanżysty – nie widzieli jakichkolwiek zysków goszczenia żebraka w swoim domu. Cesarz wybrał na swą synową córkę ludzi, którzy ugościli go nie jak żebraka, ale jak cesarza, mimo iż nie mieli pojęcia, kim rzeczywiście jest.

PRoto.pl: Często pojawia się opinia, że kobiety mają większą skłonność do dawania, niż mężczyźni. Coś w tym jest czy to tylko stereotyp?

E.J.G: Stereotyp. Może wynikać z tego, że kobiety jako biologicznie predestynowane do noszenia dziecka (drugiego człowieka) w swoim ciele, a potem opiekowania się nim przez wiele, wiele lat, są bardziej skłonne do udzielenia pomocy, dzielenia się swoimi dobrami czy dawania. Nie ma jednak żadnych rzetelnych badań, które jednoznacznie potwierdzałyby takie przekonanie. Dawać może każdy, bez względu na płeć, wiek, czy jakiekolwiek inne cechy demograficzne.

Rozmawiała Magdalena Wosińska

komentarzy:
0
Graficzne pułapki CAPTCHA
Wprowadź znaki widoczne na obrazku.
X

Zamów newsletter

 

Akceptuję regulamin